Jak jest? Fizycznie już znacznie lepiej niż w dzień chemii, ale psychicznie... wysiadam. Brak mi sił i motywacji do wszystkiego co mnie otacza. To chyba najgorszy okres czasu w moim dotychczasowym życiu. Wszystko się nałożyło na siebie i tak jak ze wszystkim osobno dałabym sobie radę to z połączeniem tego jest gorzej. Z jednej strony chemia, zły stan psychiczny i fizyczny, ciągłe myśli o tym co będzie i czy terapia zadziała, a z drugiej moje życie "typowej nastolatki". Zbliża się koniec roku co ciągnie za sobą siedzenie godzinami przy książkach i naukę w celu poprawienia ocen. To momentami bardzo ciężkie ze względu na to, że nie zawsze czuję się dobrze. Często mam bóle, które mnie dekoncentrują lub po prostu czuję się na tyle źle, że nie jestem w stanie zrobić nic konstruktywnego. Nauka nauką, ale jednocześnie mam też 18 lat co wiąże się z imprezami i tymi "osiemnastkowymi", i zwykłymi spotkaniami przy piwie. Nie chcę zaniedbywać moich przyjaciół mimo stanu mojego zdrowia bo to przecież głównie dzięki nim się jeszcze nie załamałam. Ale też lubię te wszystkie spotkania nawet jeśli mnie wykańczają czasami psychicznie i fizycznie. Pozwalają mi na chwilę zapomnieć i poczuć się jakby choroby nie było. Potrzebuję chyba mocnego kopa w dupę by na nowo wziąć się w garść i zniszczyć wszystkie przeszkody, które teraz stoją na mojej drodze. W końcu od września klasa maturalna, jej nie chcę i nie mogę zawalić choćby nie wiem co. Tylko co lub kto ma być tym kopem? Tą motywacją? Tego nie wiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz