23 maj 2016

Second Chemo!

No i druga chemia za mną. Dałam radę. Na razie tylko trochę mnie mdli i jestem osłabiona. No i boli mnie cała pierś i ręka. Oby na tym się skończyło, proszę, niech ten wlew będzie łagodniejszy w skutkach niż pierwszy. Okaże się jutro. Wzięłam ze sobą do szpitala książkę i przez cały czas ją czytałam. Potem obejrzałam kilka wywiadów z tym przemądrym człowiekiem. Z kim? Ze Śp. Ks. Janem Kaczkowskim. Najprawdopodobniej nigdy nie przeczytałam i nigdy nie przeczytam ani nie usłyszę mądrzejszych i prawdziwszych słów. W jednym z wywiadów powiedział, że nowotwór to "Nowe życie". Podporządkowujemy MU cały swój czas, rezygnujemy z części dotychczasowego życia, przewartościowujemy je i decydujemy się na walkę o nie. Życie z nowotworem wygląda inaczej niż bez niego i podejrzewam, że przynajmniej połowa chorujących się ze mną zgodzi. Osoba chora ma inny schemat myślenia. Jeśli osobę zdrową coś boli, ma gorączkę lub inne objawy myśli sobie, że to tylko grypa i za chwilę przeminie. W takiej samej sytuacji osoba chora wiąże każdy jeden ból z rakiem, z możliwymi przerzutami lub nawrotem. Nawet w czasie remisji ciężko jest odciąć się od choroby i  żyje się z przeświadczeniem, że TO może wrócić. I w wielu przypadkach wraca. Więc jak mamy się nie bać? Największy rak siedzi w głowie, reszta to tylko choroba, którą trzeba leczyć. Nie można wyobrażać sobie najgorszych scenariuszy i trzymać się ich bo to prędzej nas wpędzi do grobu niż sam rak. Jak objawia się to "Nowe życie z Nowotworem"? Myślę, że każdy kto przez nie przechodzi lub przechodził doskonale wie. Nagle w chwili diagnozy choroba i walka z nią stają na pierwszym miejscu w naszej hierarchii wartości. I pozostają na podium przez długi długi czas.  


"Panie Piotrze, mamy teraz dwie możliwości. Pierwsza jest taka, że usiądziemy, rozpłaczemy się i to nas całkowicie rozłoży na łopatki. Nawet jeśli oczekuje Pan cudu długiego życia, to radziłbym skoncentrować się na tym odcinku, który jeszcze przed panem. Druga możliwość jest taka, że postara się pan niczego nie schrzanić, a naprawdę wszystko można schrzanić, także chorowanie. Zachęcam pana do tego, żeby pan tego chorowania nie schrzanił i wykorzystał swój czas jak najlepiej. Wiem, że jest panu trudno, ma pan prawo być zły, wściekły, wkurwiony. Ale jeżeli to pana zepchnie w czarną otchłań rozpaczy, to zło, które się pojawiło w formie guza w pana trzustce, odniesie podwójny sukces: zniszczy nie tylko pańskie życie, ale też pana jako osobę. Niech pan nie daje rakowi takiej satysfakcji". Takiej rozmowy nie przeprowadza się w trzy minuty, to tylko jej sedno i skrócony sens. Sama rozmowa jest długim procesem."

1 komentarz:

  1. Podziwiam Cię za waleczność, jesteś bardzo dzielną dziewczyną, chociaż pewnie wydaje Ci się teraz ze tak nie jest, że jesteś słaba, ale to nieprawda, wiem co mówię bo przechodziłam przez to z moją mamą w poprzednie wakacje, odhaczaj sobie w kalendarzu kolejne chemię i zobaczysz, mów sobie jeszcze tylko kilka tygodni i będę zdrowa, a lekarzom musisz zaufać, moja mama też leczy się w Warszawie tamtym lekarzom na prawdę można zaufać oni zrobią wszystko żeby Ci pomóc wyzdrowiec. 3mam za Ciebie kciuki Siłaczko.

    OdpowiedzUsuń